Można by pomyśleć, że sfotografowanie siebie w dobie selfie jest najprostszą rzeczą na świecie. Otóż nic bardziej mylnego. Nie mogę opędzić się od pytań o to, jak dobrze wyglądać na zdjęciach, jak pozować do zdjęć i jak rozluźnić się przed obiektywem.
Jak być pewniejszą siebie przed obiektywem? W jaki sposób się wyluzować? Jak pozować do zdjęć? Kiedy w końcu nadejdzie moment, w którym poczuję się swobodniej i nie będę uciekać od każdego, kto skieruje aparat w moją stronę?
Podobne pytania należą do najczęstszych, które słyszę przed sesją wizerunkową. Łatwo mi to zrozumieć, bo sama mam za sobą epizod, w którym nienawidziłam aparatu skierowanego w moją stronę. Niektórzy twierdzą, że właśnie z tego powodu zostają fotografami. Ale ja uważam, że szkoda nie nie mieć ani jednego pamiątkowego zdjęcia ze sobą w roli głównej.
Wspomnienia są ważniejsze niż to, że wstydzę się obiektywu. Teraz jest zupełnie inaczej, niż było jeszcze jakiś czas temu.
Łatwo mi to zrozumieć, bo sama mam za sobą epizod, w którym nienawidziłam aparatu skierowanego w moją stronę. Niektórzy twierdzą, że właśnie z tego powodu zostają fotografami. Ale ja uważam, że szkoda nie nie mieć ani jednego pamiątkowego zdjęcia ze sobą w roli głównej.
Dlaczego polubiłam robienie zdjęć sobie?
Po pierwsze – oswoiłam się z tym, jak wyglądam na zdjęciach.
Zrobiłam sobie już setki, a może i tysiące zdjęć. Opatrzyłam się ze swoją sylwetką, mimiką, tym, jak układają się moje włosy, jak wyglądam, kiedy się śmieję, jak wygląda moje ciało, kiedy siedzę. Nie przechodzę szoku za każdym razem, gdy widzę się na zdjęciu. Zwykle moja reakcja wygląda następująco:
No tak, taka właśnie jestem. Uśmiecham się, cieszę, tu mi wyszła jakaś fałdka, ale ona też jest okej, bo jest moja.
Po drugie – naprawdę polubiłam siebie.
Nie katuję swojego ciała tekstami, że mogłoby być wyższe, chudsze, mogłabym się pozbyć brzucha albo wybielić piegi. Kocham i doceniam każdą jego część, to, że mi służy, że działa, że codziennie funkcjonuje i pozwala mi robić tyle fajnych rzeczy. Naprawdę czuję ogromną wdzięczność za to, że jest, jakie jest. To pozwala mi troszczyć się o nie, dobrze jeść, trenować. I czuć się ze sobą dobrze, co bezpośrednio przekłada się na to, jak dobrze czuję się, kiedy oglądam się na zdjęciach.
Po trzecie – nauczyłam się pozować, tak po prostu.
Robienie sobie zdjęć to nie rocket science, tylko po prostu trening! Z racji tego, że zrobiłam już jakieś milion milionów zdjęć innym ludziom, wiem z drugiej perspektywy, co korzystnie wygląda na fotografiach, a co mniej. Zaczęłam to przekładać na sesje, które robię na swoje potrzeby. Wiem już, pod jakim kątem stanąć, w jaki sposób się uśmiechnąć, gdzie położyć nogę i co zrobić z rękami, żeby nie wyglądało to kuriozalnie.
Ustawianie się w korzystny sposób w końcu przychodzi mi naturalnie. Nie muszę zastanawiać się nad tym, co ze sobą zrobić, by wyglądać lepiej. Nie da się ukryć – takie nawyki wchodzą w krew i trzymanie prostej postawy jest później dla nas naturalne (jeśli kiedykolwiek tańczyłaś/eś, prawdopodobnie nie masz z tym problemu).
W tym miejscu chciałabym Cię namówić do tego, byś po prostu polubiła zdjęcia i nie traktowała ich jako wyroczni orzekającej o tym, czy dobrze wyglądasz, czy nie. Mogę Ci podrzucić kilka rad, które na pewno pomogą Ci opanować tę niełatwą (ale możliwą do nauczenia się) sztukę pozowania.
Mam jednak nadzieję, że z tyłu głowy ciągle będziesz mieć myśl, że to fajna energia jest na zdjęciach najważniejsza. Jeśli te wskazówki Ci w tym pomogą, będę zachwycona!
Może zainteresuje Ciebie również wpis: Jak robić dobre zdjęcia telefonem?
Jak pozować do zdjęć? Przykładowe zdjęcia, które możesz zrobić sobie:
Na tym zdjęciu widać prześwity w ciele dzięki temu, że oparłam rękę na talii, a stopę odsunęłam do boku i oparłam na palcach. Sylwetka wygląda lżej, niż gdybym trzymała obie ręce przy sobie.
Proste zdjęcie wśród kwitnących drzew, a jednak zyskało na lekkości, kiedy oparłam rękę na talii (podkreślenie węższego miejsca + prześwit).
Tym zdjęciem chciałam uwiecznić backstage na sesji. Powstało bardzo spontanicznie, ale dzięki temu, że podkurczyłam jedną nogę, rozłożyłam ręce, uśmiechnęłam się, fotografia jest dynamiczna, lekka, wesoła.
Wszystkie powyżej pokazane pozy mają wspólne cechy. Na każdym zdjęciu coś się dzieje, nie są to nudne, statyczne ujęcia. Sylwetka nie tworzy jednej wielkiej plamy, ręce są odklejone od ciała.
Te wszystkie rady mogą być najlepsze na świecie, ale przede wszystkim musisz pamiętać, po co w ogóle wyciągasz aparat. Dlaczego robisz zdjęcia? Najpewniej po to, by coś uwiecznić, niekoniecznie dlatego, żeby wyjść na zdjęciu idealnie. Rób pamiątki, twórz wspomnienia, chwytaj radość. Tych kilka rad oczywiście może pomóc Ci coś ulepszyć, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, jak się w danym momencie czujesz i co te zdjęcia będą Ci kiedyś przypominać.
Wspaniałym uzupełnieniem tego wpisu może być odcinek podcastu, który nagrałam z moją siostrą, a w którym rozmawiamy właśnie o akceptacji siebie na zdjęciach:
https://open.spotify.com/episode/6uFZzFbbWL0SFRWTd7ccLT?si=4b42d9e2b8db484a
Mam nadzieję, że wykorzystasz te wskazówki, kiedy kolejnym razem będziesz robić sobie zdjęcia. Mam jeszcze większą nadzieję, że będziesz na nich emanować prawdziwym pięknem i poczuciem własnej wartości!
Moje autorskie presety do Lightrooma są już dostępne. Znajdziesz je tutaj.