Ja przyznaję bez bicia, że ostatni rok mnie zmęczył. Robiłam dużo, czasami sprytniej, czasami mniej sprytnie, i oprócz rzeczy, które udało mi się zbudować, udało mi się czasem nieźle przemęczyć.
» Zobacz też: Nie sądziłam, że to nie sukcesy mnie zbudują. 2017 & rok na swoim.
Dlatego – oprócz postawienia sobie celów na rok (najbliższy) i planów na miesiące (najbliższe), postawiłam sobie za wyzwanie trzy zmiany. Nieduże – ale istotne.
Testuję od tygodnia, sprawdzają się. Przynoszą mi mądrą pracę, spokój głowy i zgodę ze sobą. Sami zobaczcie!
1. Próbuję dziennego single – taskingu
Kiedy piszę dużo tekstów, kiedy sesje zdjęciowe robię nie tylko na zlecenie, ale również na swojego bloga, fejsbuki i instagramy, kiedy mam do ogarnięcia maile dotyczące różnych sfer moich działań, a promuję również kilka odnóg mojej działalności – przeróżnych zajęć nazbierało się dosyć sporo.
Nie sprawdza się już kompletnie metoda planowania dnia na zasadzie „troszkę tego, troszkę tamtego”, bo moja głowa by chyba wybuchła od nadmiernego myślenia i żonglowania zadaniami.
Któregoś dnia w podcaście Jacka Kłosińskiego usłyszałam o metodzie planowania dni tematycznych.
I tym sposobem – jednego dnia piszę teksty, innego robię zdjęcia, kolejnego obrabiam, a jeszcze innego przygotowuję treści na social media. Pilnuję też tego, by pierwsza część tygodnia (od poniedziałku do środy) była wypełniona najważniejszymi zadaniami, a końcówka – lżejsza.
Metoda jak na razie w fazie testów, ale po pierwszych efektach wiążę z nią dosyć duże nadzieje. :)
2. Blokuję 3 godziny na pracę offline
Doszłam niedawno do momentu, w którym z nadmiaru i różnorodności zadań, bodźców, wiadomości chciało mi się zwyczajnie płakać. Nie wiedziałam w co ręce włożyć, a w mojej głowie ciągle wybuchały fajerwerki.
Pomyślałam, że może zwyczajnie potrzebuję spokoju.
I w tamtym momencie postanowiłam każdego dnia blokować trzy godziny (bez telefonu/ internetu/ świata) i poświęcać je na ważne (lecz niekoniecznie pilne) zadania. I może się walić i palić – w tym czasie nie ma mnie dla nikogo.
W ostatnim tygodniu udało mi się tak działać przez trzy dni i dzięki temu znacząco popchnęłam swoje nowe portfolio do przodu. No i uwolniłam się z presji docierających do mnie bodźców.
» Zobacz moje nowe portfolio: STUDIOULANICKA.com
3. Pamiętam o sobie
Last, but not least. Mogłabym nawet rzec – że to najważniejsza zmiana, nad jaką pracuję.
Przestaję stawiać czyjeś prośby nad swoją listę zadań. Przestaję błyskawicznie odpowiadać na maile tylko dlatego, że pojawią się w mojej skrzynce (a wręcz sprawdzam ją dużo, dużo rzadziej, niż wcześniej). Przestaję godzić się na wszystkie projekty i współprace, które do mnie napływają. Przestaję przesiadywać na spotkaniach, które mnie nie satysfakcjonują.
Przestaję reagować na nieistotne w dalszej perspektywie pożary, które trwają chwilę, a które mogą zestresować i/lub wybić z rytmu na długo.
Ustaliłam swoje świętości. Swoje cele. Czas bez telefonu rano, wieczorny trening, trzygodzinne bloki pracy, swoje weekendy. Zagalopowałam się w byciu reaktywną, zamiast zadawać sobie pytanie: „czy to jest to, na co naprawdę mam ochotę”.
Czy to jest to, co jest naprawdę ważne?
To tak jak z instrukcją w samolocie odnośnie tlenowych masek – najpierw nałóż ją sobie, później dopiero innym.
Po raz kokejny Aniu okazalo sie, myslimy I dzialamy podobnie. Ostatnie zdanie o maskach tlenowych zainspirowalo mnie w tamtym roku do napisnia artykulu „Matko, najpierw ty”, bo bez wzgledu na to, czym sie zajmujemy, to my same jestesmy najwazniejsze. Mam poranki offline, bloki pracy, kiedy dziecko spi, a.drugie ma baje. Nie jsst idealnie, ale trzeba jakos sobie radzic ;) wszystkiego dobrego Aniu :)
Wpisy, które publikuję (i będę publikowała) po ostatnim podsumowaniu, to takie trochę jego rozwinięcie. Ocknęłam się w ostatnim roku, kiedy zorientowałam się, że odpowiadam „tak” nie na te rzeczy, na które powinnam. Dużo robiłam nie-dla-siebie, a ze względu na innych.
Fajne to było odkrycie, bo teraz coś się zmienia. I lubię to obserwować. Cieszę się, że i Ty tego pilnujesz, bardzo!
Wszystkiego dobrego, Aniu! :D
Oj Aniu, jak ja to rozumiem. Mam podobne wnioski dotyczące współpracy, dotyczące zaangażowania dla innych a nie w siebie. Mimo wszystko to był udany rok i być może bez tego nie byłybyśmy w miejscu, w którym jesteśmy.
Aniu, chyba to naturalna droga w rozwoju siebie i swojej firmy/pasji :) Działamy :)
Każda z tych zmian przydałaby się i w moim życiu, muszę spróbować single – taskingu :)
Bardzo zachęcam! Tym bardziej, że można znaleźć tu dużo profitów (u mnie na przykład – jest to tylko jedno sprzątanie po sesji zdjęciowej, nie kilka codziennie)! :D
Mi szczególnie podoba się pierwsza zmiana, dlatego, że sama mam kłopot z ogarnięciem pewnych rzeczy. Może to sprawdzi się też u mnie. Pozdrawiam :)
Dzięki temu czuję, że każdy projekt jest dopieszczony i żadnego nie odkładam w nieskończoność. :)
Mocno trzymam kciuki,najważniejsze w tych czasach to nauczyć się być offline ja ciągle tez się tego uczę, każdego dnia na chwilę się wyłączyć dla siebie, dla bliskich, dla chwili 😊 przyjemny post 😊
Dołączam się. Dla mnie planowanie też nie działa. Robię co mam do zrobienia poklei i jak przyjdzie czas na odpoczynek wtedy odpoczywam.
Dlaczego planowanie nie działa? Może nie znalazłeś po prostu systemu dla siebie – albo to jest właśnie Twój system, którego nie ma potrzeby zmieniać? :)
Bardzo dziękuję! Social media przyciągają naszą uwagę, o to w tym chodzi i nie ma nic w tym złego, ale tak jak napisałaś – każdego dnia trzeba zwyczajnie pobyć ze sobą. :)
Nie odpowiadać od razu na maile. U siebie też wdrożyłam. Do niedawna miałam poczucie, że spływający mail natychmiast wymaga odpowiedzi, a to zupełnie wybijało mnie z rytmu. Teraz po prostu zajmuję się nimi na koniec dnia. I okazało się, że nie ma żadnej straty.
Ja się tego trochę uczyłam w ostatnim roku – biegłam do swojego maila, odpisywałam natychmiast, bo każda sprawa przecież musi być rozwiązana tu i teraz, po czym… od osoby, do której pisałam, odpowiedź dostawałam po trzech dniach. :D
Wyznaję politykę sprawnej komunikacji mailowej, czyli odpowiadam w ciągu jednego dnia, ale nie natychmiast. Tak jak piszesz – nie ma żadnej straty. :)
Za dużo celów jednocześnie też nie dobrze. Ja robię to na co mam czas i to co najważniejsze.
Nie rozumiem komentarza – no taki jest przecież przekaz tego wpisu, że priorytety i tak dalej. :D
Podoba mi się pierwszy punkt – i w sumie nawet czasami nieświadomie tak robię… jednak skakanie „z kwiatka na kwiatek” męczy, lepiej zacząć i skończyć jedną rzecz danego dnia niż robić milion rzeczy po trochu – dlatego też będę musiała to włączyć do codziennych obowiązków ale świadomie ;)
No ja właśnie doszłam do podobnych wniosków, o których piszesz. Jak miałam sprzątać po zdjęciach kilka razy w tygodniu, to żyć się odechciewało – bo moje mieszkanie wygląda jakby przeszedł po nim tajfun. :D
Fajny jest ten pomysł z dniami tematycznymi. I czas dla siebie też jest bardzo ważny :)
Warto spróbować! U mnie jeszcze w fazie testów, ale zaczyna działać. :D
Mam podobne odczucia, Twoje trzy zmiany, próby zmian chodzą mi po głowie już dłuższy czas. Czas offline mi nie wychodzi, ale stałam się bardziej nastawiona na realizację własnych celów niż uczestniczenie w tym, by ktoś z kim na chwilę zetknął mnie los, realizował swoje cele moimi rękami. Nie można akcyjne realizować swoich planów, Jeśli są długoterminowe, tym samym wybierać trzeba każdego dnia. Staram się być bardziej slow (no ale ten czas offline….), odejście od multitaskingu byłoby moim ideałem, o ile wychodzi w życiu już lepiej, o tyle w korpo niezbyt. Ale podejmuję walkę dzień w dzień. Życzę wygranej i liczę na podsumowania związane z tymi wyzwaniami :)
Z tym czasem offline jest ciężko, bo zwyczajnie jesteśmy uzależnieni. Ale może nawet pół godziny – godzina dziennie na ważne projekty, bez świata? To już zawsze coś. :)
Bardzo dziękuję! Na pewno będę w międzyczasie wspominać o tym, jak mi idzie. :D Wszystkiego dobrego!
Jakbym osobie czytała (sprzed macierzyńskiego) świetne postanowienia – tez wypróbuje!
Ha, no bardzo zachęcam! Stres ze mnie zszedł prawie że cały dzięki tym kilku rzeczom. :)
Spodobał mi się pomysł na dni tematyczne, być może wdrożę to u siebie :) Co do e-maili to zaglądam raz dziennie na skrzynkę najczęściej wieczorem i odpisuję, czasem zdarza się raz na dwa dni i świat się nie kończy :)
No otóż to! Jak się okazuje – stresy związane z mailami organizowałam sobie sama, bo jak nie odpisałam od razu, to i świat się nie zawalił. :D
Świetne rady i doskonały plan dnia, który u mnie podobnie wygląda – lecz nieraz muszę go modyfikować pod potrzeby mojego dziecka. ;P