Zakładam, że znasz to uczucie, kiedy zaglądasz do Planoly czy innej aplikacji, w której planujesz zdjęcia na Instagram i z zaskoczeniem stwierdzasz, że wypstrykałaś się z contentu. Potrzebne są Ci nowe zdjęcia, ale… jak zrobić zdjęcia sobie?
Twój #instahusband buntuje się przed kolejną wspólną sesją, a Ty nie nalegasz za bardzo mając na względzie dobro Waszej relacji. Koleżanki zajęte deadlinami raczej ich nie rzucą. W związku z tym nie ma mowy, by wyskoczyły z Tobą na kawę i strzeliły kilka kadrów.
Pozostaje Ci zrobienie kolejnego selfie z ręki albo wskoczenie na kolejny level fotograficznej samodzielności, czyli opanowanie sztuki autoportretów.
I żeby nie było – ja to wszystko piszę z własnego doświadczenia. Jestem jednak mega zaskoczona, że to rozwiązanie musiało na mnie tyle czekać, a ja naraziłam na dramy swoje relacje. Mądry Polak po szkodzie. Żeby zapobiec kilku Waszym dramom pomyślałam, że podzielę się z Wami sprawdzonym przepisem na to, jak ułatwiam sobie tworzenie zdjęć do publikacji.
Nie potrzebujesz do tego studia, pomocy bliskich, chłopaka, siostry czy przyjaciółki, skończonych kursów foto i worka dodatków. Mam nadzieję, że instrukcja obsługi zaawansowanych selfie od samozwańczej królowej selfie ułatwi Ci ogarnianie insta contentu.
Jak wyglądają etapy tworzenia moich sesji?
Robię moodboard na Pintereście.
Bardzo rzadko zaczynam jakąkolwiek sesję, jeśli nie mam wcześniej zrobionej tablicy inspiracji. Uwielbiam Pinteresta i jeśli chodzi o moje sprawdzone sposoby na prokrastynację, Pinterest znajduje się w ich ścisłej czołówce. Przeglądam zdjęcia i przypinam do tablic, z których później czerpię inspiracje do swoich sesji. Nie ograniczam się totalnie – zapisuję to, co mi się po prostu podoba.
Porządkuję swoje inspiracje.
Kiedy już wiem, że w niedługim czasie chciałabym zrobić trochę zdjęć, przeglądam jeszcze raz swoje tablice. Wiem już wtedy, jakich kadrów będę potrzebowała i pod tym kątem oglądam przypięte inspiracje. Wyszukuję konkretne zdjęcia, którymi chciałabym się zainspirować. Zwracam uwagę na ciekawą kompozycję, kadrowanie, kolorystykę. Te zdjęcia zapisuję na swoim dysku i robię prostą prezentację, w której planuję swoją sesję zapisując jakich kadrów potrzebuję i podpinając pod to konkretne inspiracje z Pinteresta.
Zbieram dodatki, których potrzebuję.
Zwykle okazuje się, że jest to laptop, telefon, ulubiony kubek z kawą, książki (pasujące oczywiście kolorystycznie, niekoniecznie tematycznie ;)), notesy, może jakieś lampki. Później oczywiście planuję stylizacje, które będą pasowały do mojej sesji. Kiedy jestem już ze wszystkim gotowa, ustalam termin, kiedy te zdjęcia zrobię.
Rozkładam plan zdjęciowy i działam.
Oczywiście muszę wybrać taki dzień, który będę mogła w dużej mierze poświęcić właśnie na zrobienie tych zdjęć. Nie tylko dlatego, że na same zdjęcia potrzebuję trochę czasu, ale również dlatego, że po takiej mini sesji nie poznaję własnego mieszkania. Nie wiem, jak się to dzieje, ale w ciągu krótkiego czasu na zdjęcia potrafię przejść po swoim mieszkaniu jak huragan. Czas poświęcony na zdjęcia to nic w porównaniu do tego, ile czasu trzeba później poświęcić na ogarnianie.
Pro tip: bardzo rzadko robię na Instagram czy bloga pojedyncze zdjęcia. Czasami zdarza się, że akurat mam fajny kadr, który złapię telefonem. Najczęściej jednak robię od kilku do kilkunastu (docelowo już) zdjęć, by nie musieć tego chaosu ogarniać za każdym razem. A jeśli nie wiesz, jak do zdjęć pozować, zajrzyj do tego wpisu: Jak pozować do zdjęć i lepiej się czuć przed aparatem?.
Obrabiam zdjęcia.
Kiedy jestem już w zdjęciowym nastroju, nie czekam na dobry dzień na obróbkę, ale obrabiam zdjęcia od razu. Lubię obrabiać zdjęcia dla siebie, bo tutaj nic mnie nie ogranicza. Czasami eksperymentuję bardziej niż przy sesjach dla klientów. Nie boję się używać nowych presetów czy obrabiać zdjęć w innym stylu niż zwykle.
Planuję content w Planoly.
Do obróbki wybieram od kilku do kilkunastu zdjęć i wrzucam je od razu do Planoly. Czekają na swoją kolej.
Jak zrobić dobre zdjęcia sobie? Kilka moich tipów:
Rób zdjęcia ze statywem.
Nie przesadzę, jeśli powiem, że moje życie się zmieniło w momencie, kiedy kupiłam sobie porządny statyw. Nie jest to pierwszy statyw, jaki kupiłam, ale na pewno najlepszy. Kiedyś myślałam, że przecież statyw to statyw, co za różnica, i wydałam kilkadziesiąt złotych na słabiznę, której trudno było utrzymać nawet mój telefon. Zdarzyło mi się z zapartym tchem obserwować, jak na ziemię leci statyw z moim aparatem… całe szczęście nic się nie stało, ale nie chciałam narażać się na kolejną taką sytuację. Znudziło mi się również ustawianie aparatu na drabinkach, szafkach czy stosach książek, w dodatku trudno wtedy o orientację pionową na zdjęciach. Nie pytajcie nawet, jak kombinowałam, by tak ustawić swój sprzęt. ;)
Wybrałam statyw Manfrotto, który jak zapewniał pan w sklepie, jest porsche wśród statywów. Tyle też kosztował w porównaniu do mojego pierwszego wyboru, ale nie mam najmniejszych obaw, że udźwignie mój najcięższy zestaw, jakim jest pełnoklatkowa lustrzanka i duży, ciężki obiektyw Sigmy. Statyw po złożeniu zajmuje naprawdę mało miejsca, więc kto wie, może zabiorę go kiedyś na jakieś wakacje.
Ustaw kadr zdjęcia podglądając go na wyświetlaczu.
Podglądając kadr sprawdź, czy wszystkie dodatki ustawione są tak, jak Tobie to odpowiada. Zerknij, czy przypadkiem w jakimś kącie nie chowa się kabel od lampy, by później go nie retuszować (ile razy się na to nadziałam!).
Dla najfajniejszej perspektywy warto rozłożyć statyw tak, by aparat znajdował się na wysokości Twojego wzroku. Wtedy uzyskasz najbardziej naturalną perspektywę na zdjęciu. Przy ewentualnym zakupie statywu warto sprawdzić, jak wysoki jest.
Zrób zdjęcie testowe i sprawdź ustawienia.
Czasami niektóre rzeczy zauważamy dopiero wtedy, gdy zrobimy zdjęcie, więc warto zrobić test, by zapobiec późniejszym frustracjom. Jeśli trzeba popraw parametry – ja doradzałabym robienie takich zdjęć w trybie manualnym.
Ja w tym momencie łączę swój aparat przez wifi ze swoim telefonem odpowiednią aplikacją (w moim przypadku jest to WMU). Dzięki tej aplikacji na ekranie telefonu mam podgląd tego, co widzi aparat. Również tą aplikacją ustawiam punkt ostrości i robię zdjęcie. Równie dobrą opcją jest bezprzewodowy pilot do aparatu lub timer, który ustawisz w aparacie.
Ustaw się w wybranym przez siebie miejscu i voila! Masz przepiękne zdjęcie. :)
Opisałam tu kilka kroków dla zdjęć robionych lustrzanką czy bezlusterkowcem (Nikon Z6 – tu przeczytasz o nim więcej). Natomiast robienie zdjęć telefonem polega dokładnie na tym samym. Cieszę się, że takie aplikacje jak Lightroom czy wbudowane aplikacje aparatu w smartfonach posiadają funkcję samowyzwalacza. Wystarczy ustawić odliczanie na kilka sekund, a resztę zrobię tak, jak powyżej.
Często zdjęcia, które pojawiają się na moim Instagramie, są zdjęciami zrobionymi aparatem na statywie. Jak widać, nic skomplikowanego, a efekt naprawdę zadowalający! :)
Zdaję sobie sprawę, że robienie zdjęć samej sobie nie jest najłatwiejsze. I mi zajęło to kilka prób i westchnień pełnych rezygnacji. Mam jednak nadzieję, że dzięki tym kilku radom opanujesz sztukę pięknych autoportretów do perfekcji!
Moje autorskie presety do Lightrooma są już dostępne. Znajdziesz je tutaj.
Natalia napisał
Bardzo przydatny wpis <3
Ania napisał
Bardzo się cieszę! :)
Ania napisał
Jaki świetny post. Mnóstwo przydatnych informacji! Dziękuję za dzielenie się wiedzą.:)
ToTemat napisał
Wydaje mi się, że kluczowe zawsze w dobrych zdjęciach jest stosowanie tego co najprostsze a zarazem najważniejsze. Chodzi mi o kadr – nie z przyłożenia cyknięte tylko z wybraniem tego co jest widoczne na zdjęciu raz jak to jest widoczne. Nie potrzeba filtrów ani niczego, bo filtry robić może otoczenie. Najważniejsze zdaje się dobre oszacowanie co powinno być widoczne na tym zdjęciu oraz w jakich proporcjach.