A może by tak... odwiedzić Paryż?
"Odwiedzaj przestrzenie, które Ciebie karmią" to jedna z rad, która mocno zapadła mi w pamięci. Jak często zamykamy się w swoich czterech ścianach, czekając na inspirację, kiedy czasami wystarczy zmienić otoczenie, by na nowo odwiedziła nas kreatywność.
Trochę właśnie w poszukiwaniu świeżych inspiracji zaczęłyśmy z Eweliną rozmyślać nad nowym projektem. Od słowa do słowa, szukając czegoś, co sprawi, że podskoczymy z ekscytacji, przyszedł do nas pomysł: "A może by tak... odwiedzić Paryż?". To był pomysł z gatunku tych, które są tak samo ekscytujące, co tremujące, ale wiedziałyśmy, że ta radość, którą czułyśmy na samą myśl o jego realizacji, nie może się mylić.
I tak z początkiem lata odwiedziłyśmy piękny Paryż. Czułyśmy się zainspirowane nie tylko przez piękno architektury i smak kawy w uroczych kawiarniach, ale w szczególności przez tę charakterystyczną, wręcz magiczną energię unoszącą się w powietrzu. Przestrzenie, które mnie karmią wydawały się znajdować mnie na każdym kroku i inspirować do tworzenia wyjątkowych materiałów dla bliskich nam marek, które obejrzycie również w tym wpisie.
Paris exists to remind you that all your dreams are real.
Audrey Hepburn, Sabrina
Ale jeszcze zanim pokażę zdjęcia, to opowiem historię, która była równie inspirująca, co całe miasto. Musée de l’Orangerie, a w szczególności Claude Monet, był jednym z obowiązkowych punktów naszego wyjazdu do Paryża. Uwielbiam dzieła Moneta, ale też nie wyobrażam sobie by Ewelina (dosłownie w nich rozkochana) pozwoliła odpuścić wizytę w tym miejscu. W pewnym momencie podczas zwiedzania między naszymi zachwytami zauważyłam trochę starszą już panią, która wręcz z namaszczeniem fotografowała telefonem prawie każdy centymetr każdego z kilku dzieł.
Co innego robienie sobie dwudziestego selfie na tle obrazu… Ale ten widok pani sięgającej rękami jak najwyżej, by ująć jak najwięcej i jak najdokładniej, jakoś mnie rozczulił.
Zauważyłam, że była sama. Miałam chęć w odruchu coś zrobić, ale się powstrzymałam. Zrobiłam jej zdjęcie z daleka. W następnej sali zobaczyłam, że dalej robi to samo. Przesuwa się co parę kroków, obserwuje i robi kolejne zdjęcia. Podeszłam do niej i zapytałam, czy chce bym zrobiła zdjęcie JEJ na tle tych obrazów. Widziałam, że tak się jej podobają! Była wyraźnie ucieszona. Z tym pełnym pięknej i szczerej radości uśmiechem stanęła przede mną, kiedy robiłam jej zdjęcie telefonem. Widziałam jej radosne oczy i mnóstwo piegów na twarzy i rękach, które dodawały jej tyle uroku.
Zachwyt tym, co mnie otacza
Zapytała „Thank you?” domyślając się że nie jesteśmy Francuzkami. Ani ona nie rozmawiała po angielsku, ani ja po francusku, ale wymieniłyśmy duże uśmiechy. Pani wskazała obraz na którego tle zrobiłam zdjęcie i powiedziała coś jeszcze w języku, którego nie rozumiałam. Po powrocie do hotelu wpisywałam tę wypowiedzianą frazę na kilka sposobów. W końcu translator pokazał mi tłumaczenie:
„To piękne”.
Zachwyt tej pani bardzo mnie poruszył. Był tak prawdziwy, szczery i spontaniczny. Była w nim pasja i chęć zapisania sobie tego momentu na zawsze. Z tego względu ta wizyta była dla mnie jeszcze bardziej poruszająca. Mam nadzieję, że będzie mi przypominać o tym, by zachwycać się całą sobą tym, co mnie otacza.
Spacer magicznymi ulicami Paryża
zdjęcia ANIA ULANICKA
na zdjęciach EWELINA ULANICKA
stylizacje MONIKA KAMIŃSKA